Ile wynosi odszkodowanie po śmierci ojca w wypadku? Zgodnie z przepisami odszkodowanie za śmierć ojca musi być stosowne, adekwatne do poniesionej szkody i przede wszystkim możliwie najpełniej rekompensować powstałą stratę. Uprawniony do odszkodowania nie może jednak otrzymać roszczenia, które miałoby w jakikolwiek sposób
Dzien dobry. Do wypadku, w którym zostalam poszkodowana doszlo w 2011 roku. Moja sprawa zajmuje sie co prawda firma odszkodowawcza, ale odnosze wrazenie, ze jest juz nia zmeczona.26.10.2011 r jechalam rowerem po wytyczonej sciezce rowerowej przy pasach i nagle w sam srodek roweru wjechal we mnie kierowca Matiza.
Jakie są szanse na śmierć w wypadku samochodowym? Wypadki samochodowe pozostają główną przyczyną śmierci w Stanach Zjednoczonych, gdzie rocznie dochodzi do ponad 40 000 ofiar śmiertelnych. Według Narodowej Rady Bezpieczeństwa (NSC) prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym wynosi okjeden na 103 w danym roku. Oznacza to co
Najwyższe odszkodowanie i zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej w wypadku z firmą Kompensja. Profesjonalna pomoc prawna na terenie całego kraju.
Odszkodowanie z oc za śmierć matki, zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego, to również rekompensata pogorszonej sytuacji finansowej. Strata rodzica w wypadku, to nie tylko aspekt cierpień psychicznych ale przede wszystkim realna krzywda, która dotyczy wsparcia finansowego.
W artykule znajdziesz informacje na temat: 1 Koszty leczenia poszkodowanych w wypadku samochodowym pokrywa ubezpieczyciel sprawcy lub UFG. 2 Jeśli sprawca nie miał NNW, nikt nie zapłaci za jego uszczerbek na zdrowiu. 3 Nigdy nie wiesz, kiedy dodatkowe ubezpieczenie zrobi odczuwalną różnicę.
. Odszkodowania za wypadek samochodowyOdszkodowanie po wypadku samochodowym jako pasażerBadania po wypadku samochodowymOdszkodowanie po wypadku samochodowym – kwota Zadośćuczynienie od sprawcy wypadku samochodowegoWysokość zadośćuczynienia po wypadku komunikacyjnymJak walczyć o odszkodowanie za wypadek samochodowy?Potrzebujesz pomocy adwokata? Doznałeś wypadku? Wypadek drogowy to niezwykle przykre zdarzenie, które może przytrafić się każdemu uczestnikowi ruchu. Wiele z nich może rodzić bardzo poważne konsekwencje, zarówno zdrowotne, jak i majątkowe. Z tego też względu wszyscy kierowcy poruszający się po polskich drogach mają obowiązek posiadania polisy od odpowiedzialności cywilnej (OC). W razie wypadku to właśnie z niej zostaną pokryte koszty związane z likwidacją szkody. Co jeszcze warto wiedzieć na temat odszkodowania po wypadku samochodowym? W poniższym wpisie prezentujemy informacje, które z całą pewnością przydadzą się nie tylko kierowcom. Jeśli padłeś ofiarą wypadku komunikacyjnego być może będę w stanie Ci pomóc. W sprawach o odszkodowania doradzam klientom z całej Polski, w tym online i telefonicznie. Zapraszam do zapoznania się z ofertą Kancelarii (Odszkodowania Poznań) oraz do kontaktu. Odszkodowania za wypadek samochodowy Odszkodowania są świadczeniem, które przychodzą do głowy po wypadku drogowym. Skojarzenie to jest jak najbardziej poprawne, ponieważ faktycznie istnieje możliwość uzyskania odszkodowania za wypadek samochodowy. W praktyce wygląda to tak, że każdy kierowca poruszający się po polskich drogach ma ustawowy obowiązek posiadania ubezpieczenia OC. W związku z tym to ubezpieczyciel musi zrekompensować szkodę powstałą w wyniku wypadku spowodowanego przez posiadacza polisy. Obowiązek ten wynika przede wszystkim z faktu, iż kierowca pojazdu odpowiada za wyrządzone szkody na zasadzie ryzyka w przypadku na przykład potrącenia pieszego. Oznacza to, że w razie takiego zdarzenia istnieje domniemanie winy kierowcy, które może zostać obalone, jeżeli zostanie wykazane, że szkoda jest wynikiem działania siły wyższej, wyłącznej winy poszkodowanego lub osoby trzeciej. Natomiast jeżeli ma miejsce zderzenie dwóch pojazdów, wówczas kierowcy odpowiadają na zasadzie winy. W takim przypadku musi zostać zbadany związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy zachowaniem każdego z kierowców oraz powstaniem szkody. Należy jednak zwrócić uwagę, że funkcją odszkodowania za wypadek samochodowy, niezależnie od rodzaju odpowiedzialności, jest kompensacja szkód majątkowych. Jego wysokość musi być więc adekwatna do rozmiarów poniesionej szkody. To właśnie ten problem oraz ustalenie związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy danym zdarzeniem a powstaniem szkody są przedmiotem badania w każdym postępowaniu odszkodowawczym. Odszkodowanie po wypadku samochodowym jako pasażer Wiele osób zastanawia się, czy można uzyskać odszkodowanie, jeżeli było się pasażerem poszkodowanym w wypadku drogowym. Jak się jednak okazuje, sprawa jest jak najbardziej oczywista – tak, pasażerowie również mogą otrzymać odszkodowania po wypadku samochodowym. Otóż zgodnie z prawem odszkodowanie należy się także pasażerom, zarówno tym, którzy podróżowali z kierowcą będącym ofiarę wypadku, jak i z jego sprawcą. Należy jednak zwrócić uwagę, że przewóz pasażerów może odbywać się na dwa sposoby – nieodpłatnie (na przykład z grzeczności) oraz odpłatnie. W pierwszym ze wskazanych powyżej przypadków (przewóz grzecznościowy) kierowca ponosi odpowiedzialność na zasadzie winy – mówiąc najprościej, trzeba mu ją udowodnić, ażeby móc go pociągnąć do odpowiedzialności. Jeżeli jednak kierowca pobierze opłatę za przejazd, nawet w symbolicznej wysokości, wówczas będzie odpowiadał na zasadzie ryzyka. Oznacza to, że będzie odpowiadał przed pasażerem niezależnie od tego, czy to z jego winy doszło do wypadku. Bez względu na rodzaj odpowiedzialności szkoda, której dozna pasażer w wyniku wypadku drogowego, zostanie naprawiona z ubezpieczenia OC sprawcy zdarzenia. Mało tego, nie jest również istotna okoliczność, że pasażer jest współposiadaczem danego pojazdu, na przykład jego współwłaścicielem. Co ważne, odszkodowanie nie jest jedynym świadczeniem, o które może wystąpić pasażer po wypadku samochodowym. Oprócz niego może on podnieść również roszczenia w przedmiocie zadośćuczynienia za doznaną krzywdę oraz renty wyrównawczej. Istnieją jednak sytuacje, w których ubezpieczyciel może obniżyć wysokość odszkodowania po wypadku samochodowym. Chodzi tutaj o przyczynienie się pasażera do spowodowania przez kierowcę wypadku. Najlepszym tego przykładem jest chociażby jazda z pijanym kierowcą, czy też niezapięcie pasów bezpieczeństwa. Co więcej, gdyby pasażer przeszkadzał kierowcy w prowadzeniu pojazdu, wówczas ubezpieczyciel miałby prawo do całkowitej odmowy wypłaty świadczenia. Każdy wypadek drogowy stwarza ryzyko powstania różnego rodzaju urazów. Niektóre z nich są efektem zdarzeń, które na pozór wydają się błahe. Aby zweryfikować, czy doszło do jakichś urazów, należy więc udać się na badania. Jakie badania należy zrobić po wypadku samochodowym? Otóż przede wszystkim dwa rodzaje – ortopedyczne i neurologiczne. Jeżeli poszkodowany uskarża się na trudności z widzeniem, niezbędne będzie badanie nerwów czaszkowych. Niezwykle przydatne są także badania tułowia oraz kończyn. Istotne jest również sprawdzenie wpływu wypadku na koordynację ruchową oraz na zdolność mowy. Badania te lekarz wykonuje podczas osobistego wywiadu z poszkodowanym, jednakże oprócz niego w niektórych przypadkach niezbędne okazują się inne badania takie jak: tomografia komputerowa (TK), badanie radiologiczne kręgosłupa (RTG), rezonans magnetyczny (MRI), badanie encefalograficzne (EEG), badanie szybkości przewodzenia nerwowego (ENG), pozytonowa emisyjna tomografia komputerowa (PET), badanie elektromiograficzne, czy też badanie płynu mózgowo-rdzeniowego. Umożliwiają one bowiem zweryfikowanie stanu organów wewnętrznych. Jeżeli natomiast chodzi o urazy ortopedyczne, najczęściej stosowanym badaniem jest prześwietlenie. Na zdjęciu widać bowiem doskonale wszelkie załamania oraz przemieszczenia. Na jego podstawie można skierować poszkodowanego na operację, jeżeli zachodzi taka konieczność. Co ważne, nie należy lekceważyć wykonania badań. Wiele urazów bywa początkowo nieodczuwalnych, ujawniają się one dopiero po pewnym czasie. Dlatego też warto zadbać o to, aby lekarz obejrzał poszkodowanego i wykonał najważniejsze badania. Odszkodowanie po wypadku samochodowym – kwota Każdy wypadek drogowy jest inny, stąd też różnie przedstawia się kwestia poniesionych w jego wyniku szkód. Różny może być też zakres szkody. Roszczenia mogą dotyczyć w szczególności: urazów ciała (szkód na osobie), zniszczenia samochodu (prowadzącego przez innego uczestnika niż sprawca), inne roszczenia na mieniu (np. sprzęt IT znajdujący się w samochodzie), zadośćuczynienie. Trzeba także dodać, iż szkoda może mieć także postać utraconych korzyści, na przykład wynagrodzenia z tytułu zawartej wcześniej umowy, której zrealizowanie staje się niemożliwe po wypadku. W związku z powyższym trudno jest wskazać jednoznacznie kwotę, która stanowi kompensację danej szkody. Wszystko zależy od okoliczności konkretnej sprawy, stopnia winy, doznanych szkód i obrażeń. W praktyce rozpiętość odszkodowań jest olbrzymia. Często kwota oscyluje wokół kilku tysięcy złotych. W innych jest ona nieporównywalnie wyższa. Zadośćuczynienie od sprawcy wypadku samochodowego Zadośćuczynienie jest świadczeniem podobnym do odszkodowania po wypadku samochodowym. Przysługuje ono za doznaną krzywdę, czyli szkodę niematerialną. W praktyce jest to ból i cierpienie związane z wypadkiem drogowym, a także różnego rodzaju dolegliwości natury psychicznej wynikające ze zdarzenia. Niektórzy bowiem doznają urazów psychicznych, które silnie odbijają się na ich codziennym funkcjonowaniu. Najlepszym tego przykładem jest strach przed jazdą samochodem. W jaki sposób można uzyskać zadośćuczynienie od sprawcy wypadku samochodowego? Otóż przede wszystkim należy zgłosić swoje roszczenie w tym zakresie ubezpieczycielowi sprawcy. Ten podejmie wewnętrzne postępowanie, którego celem jest weryfikacja, czy zadośćuczynienie jest w ogóle należne, a jeśli tak, to w jakiej wysokości. Gdyby poszkodowany nie był jednak zadowolony z uzyskanej w ten sposób kwoty, może on złożyć odwołanie. Wówczas dana sprawa zostanie rozpatrzona przez ubezpieczyciela jeszcze raz. Jeżeli odwołanie również nie będzie satysfakcjonujące dla poszkodowanego, może on wnieść pozew przeciwko ubezpieczycielowi do sądu. W takim wypadku będzie on musiał wykazać, że wysokość otrzymanego świadczenia jest nieadekwatna do odczuwanego bólu oraz cierpienia. W tym celu niezbędne będą różnego rodzaju dowody, na przykład faktury za wizyty u psychologa. Wysokość zadośćuczynienia po wypadku komunikacyjnym Wysokości zadośćuczynienia za doznaną krzywdę po wypadku komunikacyjnym również nie jest łatwo ustalić w oderwaniu od okoliczności konkretnej sprawy. Każdy poszkodowany odnosi bowiem innego rodzaju obrażenia, które różnie przekładają się na jego ból i cierpienie. Tak jak w przypadku odszkodowania po wypadku samochodowym także zadośćuczynienie nierzadko uzyskiwane jest w pełnej wysokości dopiero po zakończeniu postępowania sądowego. Na jakie kwoty mogą liczyć osoby poszkodowane? W praktyce jest to najczęściej suma rzędu kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zdarzają się również większe kwoty, jednakże są to przypadki naprawdę bardzo ciężkich urazów, które prowadzą do poważnej niepełnosprawności, bądź też śmierci ofiar wypadków. odszkodowania po wypadku samochodowym Jak walczyć o odszkodowanie za wypadek samochodowy? Uzyskanie odszkodowania za wypadek samochodowy wiąże się z koniecznością podjęcia określonych kroków. Przede wszystkim należy zgłosić fakt powstania szkody ubezpieczycielowi, u którego sprawca ma wykupioną polisę OC. Wówczas sprawa nabierze biegu i po 30 dniach towarzystwo ubezpieczeniowe powinno ją rozpatrzyć oraz wypłacić pieniądze. Jeżeli wysokość świadczenia nie jest zadowalająca dla poszkodowanego, może on wnieść odwołanie od decyzji ubezpieczyciela. W takim wypadku rozpatrzy on daną sprawę ponownie. Gdyby i to okazało się niesatysfakcjonujące, nie pozostaje nic innego jak skierowanie sprawy do sądu. Należy jednak uzbroić się w cierpliwość, ponieważ tego typu postępowania trwają dość długo. Wynika to z faktu, iż są one skomplikowane i nierzadko wielowątkowe, a ponadto wymagają wiedzy biegłych z zakresu medycyny i ruchu drogowego. Potrzebujesz pomocy adwokata? Doznałeś wypadku? Jeśli chciałbyś skorzystać z mojej pomocy zapraszam do kontaktu. Działam na terenie takich miast jak: Poznań, Luboń, Gniezno, Śrem, Środa Wielkopolska, Grodzisk Wielkopolski, Swarzędz, Leszno, Piła, Kościan, Jarocin, Września oraz Wolsztyn. Posiadam także oddział w Świeciu, pracując w takich miejscowościach jak Grudziądz, Chełmno i Tuchola. W trudnych sprawach o odszkodowania działam w CAŁEJ POLSCE! Udzielam także konsultacji telefonicznych oraz konsultacji online. Pamiętaj, że walka z ubezpieczycielem to poważna sprawa, dlatego warto skorzystać z pomocy radcy prawnego lub adwokata. Masz pytania? Napisz! Zadzwoń! Adwokat Marlena Słupińska-Strysik e-mail: biuro@ tel. 61 646 00 40 tel. 68 419 00 45 tel. 52 511 00 65 Komentarze:
Australijski urząd statystyczny podał, jakie ryzyko niesie zaszczepienie się jedną ze szczepionek na COVID-19 – jest ono zdecydowanie mniejsze niż ryzyko śmierci w wypadku samochodowym czy nawet podczas uprawiania sportów ekstremalnych, ale porównywalne jak od uderzenia pioruna. Australijskie Biuro Statystyczne (ASB) poinformowało, że zgodnie z wynikami badań ryzyko zgonu po szczepionce AstraZeneca z powodu zespołu zakrzepicy z małopłytkowością (TTS) jest prawie takie samo jak ryzyko zgonu od uderzenia pioruna. Ryzyko śmierci z powodu TTS wynosi bowiem 0,5 na milion, co jest tylko nieznacznie wyższe od ryzyka zgonu od uderzenia pioruna, wynoszącego 0,4 na milion. Naukowcy komentują, że błędy w postrzeganiu ryzyka powodują, że ludzie odmawiają szczepień, widząc zdarzenia bardziej prawdopodobne niż są w rzeczywistości. I tym samym tak naprawdę narażają się na jeszcze większe ryzyko śmierci po szczepieniu a ryzyko życia codziennegoDane statystyczne australijskiego biura wykazują również, że ryzyko śmierci w różnych innych sytuacjach, z jakimi możemy spotkać się na co dzień, jest znacznie wyższe niż w przypadku komplikacji spowodowanych zaszczepieniem się preparatem AstraZeneca i wynosi: w wypadku samochodowym – 28 na milion w wyniku morderstwa (śmierci z rąk drugiej osoby) – 16 na milion w wyniku utonięcia lub śmierci pieszego w wypadku – 8 na milion. W porównaniu z uprawianiem sportów ekstremalnych ryzyko śmierci z powodu TTS jest cztery razy mniejsze niż w wypadku podczas skoku na bungee. Podobnie ryzyko przy wspinaczce skałkowej, maratonach, nurkowaniu i wspinaczce górskiej jest także znacznie wyższe. Błędy poznawcze w postrzeganiu ryzyka są powszechneRyzyko śmierci z powodu zakrzepicy z małopłytkowością po pierwszej dawce szczepionki AstraZeneca jest podobne do ryzyka zgonów od pioruna, jakie zdarzają się w ciągu roku w Australii. „I to blednie w porównaniu z innymi zagrożeniami, takimi jak ryzyko śmierci w wypadku samochodowym. Kiedy w pełni docenisz, jak małe jest ryzyko TTS, decyzja o zastosowaniu szczepionki AstraZeneca w celu ochrony siebie i innych staje się znacznie łatwiejsza do podjęcia" uważa prof. Hassan Vally z Uniwersytetu La Trobe w napisał także, że błędy w postrzeganiu ryzyka, czyli błędy poznawcze powodują, że widzimy zdarzenia jako bardziej prawdopodobne niż są w rzeczywistości. – Może to nas prowadzić do podejmowania decyzji, takich jak niezaszczepienie się, co mogłoby potencjalnie uratować nam życie. A błędne postrzeganie prawdopodobieństwa TTS jest jednym z głównych powodów, dla których wielu waha się przed otrzymaniem szczepionki AstraZeneca – napisał więcej przemawia za tym, że nie ma co obawiać się szczepień przeciwko COVID-19, a przejściowe dolegliwości po przyjęciu preparatu, czyli objawy poszczepienne, można uznać za niewielkie utrudnienie w porównaniu z ciężką chorobą czy nawet zgonem z powodu COVID-19. Czy czujecie się choć trochę uspokojeni w związku z ryzykiem, jakie niosą ze sobą szczepienia na koronawirusa? Źródło: PAP
Co roku w Polsce kilkanaście tysięcy osób przeżywa dramat związany z śmiercią osoby bliskiej w wypadku komunikacyjnym. Na polskich drogach ginie statystycznie 3 tyś osób, ale lista osób uprawnionych do otrzymania zadośćuczynienia z tego tytułu obejmuje szeroko pojęte osoby bliskie: rodziców, dzieci, małżonków, konkubentów, rodzeństwo, itp… Osobom takim w sytuacji, gdy za śmierć osoby bliskiej odpowiada osoba trzecia, przysługuje roszczenie o zadośćuczynienie- a więc wypłatę sumy pieniężnej mającej w jakimś zakresie kompensować przeżywany ból i złagodzić traumę rozstania. Sposób przeżywania rodzinnej tragedii jest bardzo różny. Sam z doświadczenia mogę obserwować, iż tragedia ta przeżywana jest w sposób normalny, tj. nie powodujący choroby psychicznej czy jakiegoś rodzaju zaburzeń, ale tez może prowadzić do depresji, czy nawet schizofrenii i leczenia szpitalnego. Z takimi przypadkami miałem też do czynienia. Większość jednak poszkodowanych nie potrzebuje specjalistycznego leczenia psychiatrycznego czy pomocy psychologa i w zasadzie nie sposób moim zdaniem takim osobom zarzucić, iż żałoby nie przeżywają. Niemniej jednak są pewnego rodzaju sytuacje, w których brak podjęcia leczenia może mięć wpływ na wysokość przyznanego zadośćuczynienia. W jednym z ogólnopolskich dzienników jakiś czas temu ukazała się relacja z z procesu odbywającego się w Białymstoku, zakończonego wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 23 stycznia 2015 r. (sygn. akt I ACa 701/14). W relacjonowanej sprawie poszkodowana straciła w wypadku komunikacyjnym 22 letnią córkę. W wyniku tego zdarzenia rozsypała się psychicznie i popadła w depresję. Początkowo zainicjowała leczenie psychiatryczne, które jednak z własnej woli przerwała. Mimo iż jej stan zdrowia psychicznego na taką decyzję nie pozwalał. W toku sprawy wydana została opinia biegłych psychiatry i psychologa, którzy potwierdzili, że po śmierci córki powódka przechodzi długotrwałą żałoby, która przedłużyła się w reakcję patologiczną. Jednakże poszkodowana mimo wystąpienia choroby psychicznej sama zdecydowała o zaprzestaniu zażywania leków, które łagodziły jej ból, jak również sama zrezygnowała ze stałej opieki psychiatry. Motywowała to wprawdzie wywołanymi przyjmowaniem leków problemami z prowadzeniem samochodu, ale zgodnie z opinią biegłych „odstawiła ona lek, aby móc nadal przeżywać żałobę w sposób, który dla niej wydawał się najodpowiedniejszy”. Sąd uznał, iż poddanie się leczeniu psychiatrycznemu zmniejszyłoby rozmiar krzywdy u powódki, zasądził więc znacznie niższą kwotę niż dochodzona. Odnosząc się do tego wyroku i zgadzając się z jego przesłankami można mieć jednak szereg zastrzeżeń. Oczywiście nie znając sprawy z pierwszej ręki trudno się konkretnie do tej sprawy odnieść, niemniej jednak moim zdaniem leczenie psychiatryczne nie zawsze jest leczeniem obojętnym dla pokrzywdzonego. Stosowane leki często obniżają zdolności poznawcze, sensoryczne osoby leczonej. Uważam iż poszkodowany w takiej sytuacji powinien mieć jednak prawo do wyboru, czy zgadza się na większy ból psychiczny, czy jednak na zażywanie leków, które wyłączają go z funkcjonowania. Niemniej jednak taka decyzja musiałaby być umotywowana i podjęta po jakimś okresie leczenia. Przy czym zasadnym byłoby kontynuowanie innych form leczenia jak chociażby terapia. W każdym razie warto mieć na uwadze motywy jakimi kierowały się Sądy w Białymstoku w takim a nie innym rozstrzygnięciu. Nazywam się Bartosz Kowalak i jestem prawnikiem, radcą prawnym, do tego jeszcze wspólnikiem w Kancelarii Adwokacko Radcowskiej Kacprzak Kowalak spółka partnerska w Poznaniu. Kilka informacji więcej można znaleźć na naszej stronie W zasadzie od początku kariery zawodowej miałem i nadal mam do czynienia z sprawami związanymi z dochodzeniem odszkodowań, czy to za wypadki drogowe, czy inne zdarzenia powodujące, iż u jednej osoby z winy drugiej dochodzi do powstania szkody na osobie lub w majątku. W skrócie można by więc napisać, iż obracam się w dziedzinie, która można by dla potrzeb niniejszego bloga nazwać prawem odszkodowań. Prawem odszkodowań- a więc odpowiedzią na pytanie, kto, za co, komu i ile ma zapłacić, gdy zawinił. Temat ten w zasadzie sprawia mi satysfakcję zawodową, tak więc jest to dziedzina prawa,z która lubię się mierzyć. Dlatego też postanowiłem także poza polem działania jakim jest sądowa wokanda spróbować moich sił także poprzez to medium jakim jest niniejszy blog. Chciałbym tutaj pisać o ciekawych rzeczach, często ciekawostkach, związanych z odszkodowaniami. Podzielić się moimi przemyśleniami czy też może udzielić jakieś rady. Drugą gałęzią, której poswięcam sporo uwagi sa sprawy spadkowe: Tak poza tematem bloga zapraszam do zapoznania się z oferta prowadzenia spraw spadkowych. Tak się złożyło, iż poza odszkodowaniami jest to druga gałąź prawa, którą się zajmuję: Zobacz wszystkie wpisy opublikowane przez bartoszkowalak Zobacz wpisy
data publikacji: 17:05 ten tekst przeczytasz w 10 minut Przyjmuje się, że w Polsce umiera w domu ok. 150 tys. osób rocznie. Jednak w świetle obowiązujących wciąż przepisów z przełomu lat 50. i 60. jeśli umierać, to w szpitalu lub w hospicjum. Niestety, nie sposób zaplanować śmierci z przyczyn naturalnych, więc nadal będziemy odchodzić z tego świata w domach, co może stać się początkiem problemów nie tylko naszych najbliższych, ale i lekarzy rodzinnych oraz... urzędników. / Shutterstock Potrzebujesz porady? Umów e-wizytę 459 lekarzy teraz online A po co nam koroner? Koroner tylko na wezwanie policji Czy stwierdzenie zgonu przez lekarza rodzinnego to praca? Zgony stwierdza się w Polsce na postawie przepisów ustawy z 1959 r. oraz rozporządzenia ministra zdrowia z 1961 r. Instytucja koronera, czyli osoby odpowiedzialnej za stwierdzanie zgonów, została wprowadzona w 2002 r. To lekarz medycyny sądowej W powiecie krakowskim, gdzie przyjmuje lekarz Aleksander Biesiada, starostwo nie zatrudnia koronera Dr Biesiada wytoczył starostwu proces, gdyż liczy, że starosta powoła osobę, która zajmie się stwierdzaniem zgonów domowych, a lekarze rodzinni nie będą musieli wybierać, czy jechać do zgonu, czy leczyć pacjentów Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onet Ustawa z 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych mimo interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich nie została znowelizowana. Sporo mówiło się i pisało o konieczności zmiany archaicznych przepisów jeszcze w trakcie pandemii koronawirusa, jednak jesienią ub. roku sprawa ucichła. Obowiązujące prawo mówi, że za stwierdzanie zgonów w sytuacji, gdy nie może tego zrobić lekarz, odpowiada starosta powiatowy i burmistrz miasta na prawach powiatu. To zadanie dla koronera, którego mogą powołać. Jednak urzędnicy muszą wykazać dobrą wolę, gdyż podpisanie umowy na jego usługi nie jest zadaniem własnym powiatu i powinno uzyskać finansowanie z budżetu państwa. Są więc powiaty, gdzie koronerzy działają, ale są też takie, gdzie ich nie ma. A po co nam koroner? Specjalista medycyny rodzinnej, lekarz Aleksander Biesiada przyjmuje w niewielkiej poradni w powiecie krakowskim. We wrześniu ubiegłego roku był w swoim gabinecie od rana, zapowiadał się bardzo pracowity dzień. Przed godz. 9 rejestratorka odebrała telefon z prośbą o wypisanie karty zgonu. Rodzina znalazła w domu zmarłego krewnego, wezwała pogotowie, ale karetki nie jeżdżą do zmarłych. – Przekazałem przez rejestrację informację, żeby skontaktowali się ze starostwem powiatowym i ustalili przyjazd osoby wskazanej przez starostę, czyli koronera, który stwierdzi zgon i wypisze kartę zgonu – opowiada dr Biesiada. – Miałem pełną przychodnię pacjentów, a pracowałem sam. Dodatkowo zaplanowane wizyty domowe, nie było możliwości wyjazdu do zmarłego. Nie wolno mi opuścić miejsca pracy, odpowiadam za pacjentów w przychodni i na wizytach domowych. W godzinach pracy muszę być na miejscu i leczyć. Ustawa z 1959 r. dotycząca stwierdzenia zgonu i wystawienia karty zgonu mówi w art. Zgon i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza leczącego chorego w ostatniej chorobie. W razie niemożności dopełnienia przepisu ust. 1, stwierdzenie zgonu i jego przyczyny powinno nastąpić w drodze oględzin dokonywanych przez lekarza lub w razie jego braku przez inną osobę, powołaną do tej czynności przez właściwego starostę, przy czym koszty tych oględzin i wystawionego świadectwa nie mogą obciążać rodziny zmarłego. Natomiast w rozporządzeniu MZiOS z 1961 r. w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny czytamy: Wystawienie karty zgonu jest obowiązkiem lekarza, który ostatni w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń lekarskich. – Nie byłem ani lekarzem leczącym zmarłego w ostatniej chorobie, ani nie udzielałem mu w ciągu ostatnich 30 dni życia świadczeń – mówi dr Biesiada. Po godzinie do poradni znowu dzwoni rodzina zmarłego z informacją, że ich prośba została przez pracowników starostwa wyśmiana. Urzędnicy powiedzieli, że zgon ma bezwzględnie stwierdzić lekarz POZ. – Pracuję w miejscowości Radziszów, w jedynym POZ na tym terenie – dodaje lekarz. – Zmarły złożył deklarację w POZ, ale nie było ciągłości leczenia, o której mówi ustawa. Mijają dwie godziny, rodzina zmarłego zjawia się w poradni. – Powiedzieli mi, że jeszcze raz skontaktowali się ze starostwem i usłyszeli, że nie zatrudniono koronera, więc nie ma możliwości, żeby ktokolwiek przyjechał stwierdzić zgon, a obowiązek ten spoczywa na lekarzu POZ – mówi dr Biesiada. Teraz do starostwa powiatowego dzwoni lekarz. Rozmawia z panią podinspektor, która wydaje się być bardziej ugodowa. Ponieważ starosta nie wyznaczył koronera, a przepisy są niejasne, urzędniczka prosi, żeby jednak pojechał stwierdzić ten zgon. – W końcu po całym dniu pracy, około pojechałem, bo moim zdaniem to nieetyczne, żeby ludzi zostawić bez pomocy – wspomina lekarz. – Zresztą oni rozumieli, że nie mogę rzucić pacjentów i natychmiast do nich jechać. Urząd liczył chyba na to, że pod presją rodziny ugnę się i z dobroci serca pomogę. A jasne jest, że będę chciał pomóc. Jestem lekarzem, który leczy całe rodziny. Bliscy zmarłego ufają mi. Na tym zaufaniu ja opieram swoją relację z nimi. Mamy XXI wiek, żyjemy w środku Europy, uważam postępowanie starostwa za niehumanitarne, abstrahując już od zagrożenia epidemiologicznego, jakie zmarły mógł stwarzać. Lekarz Aleksander Biesiada Po paru dniach dr Biesiada skonsultował się z Okręgową Izbą Lekarską w Krakowie, prosząc o wsparcie. Wysłał staroście rachunek za swoją pracę, ale jak twierdzi, najbardziej zależało mu na tym, żeby urząd powołał koronera lub porozumiał się w tej kwestii z lekarzami pracującymi na jego terenie. – Najpierw sam poprosiłem starostwo o załatwienie tej sprawy, a potem wystąpiła o to izba lekarska, kierując do starosty pismo z prośbą o wyznaczenie osoby wskazanej w ustawie – wspomina lekarz. – Starosta odpisał, że nie widzi takiej możliwości. Powołał się na przepis, że to obowiązek lekarza leczącego w ostatniej chorobie. Tylko w tym przypadku takiego lekarza nie było. Napisał, że ustawodawca, oprócz zmian w ustawie, nie dokonał odpowiednich korekt prawa wykonawczego w sprawie stwierdzania zgonu i jego przyczyn, co powoduje lukę prawną dotyczącą zasad wzywania lekarza lub innych uprawnionych osób do wykonania czynności stwierdzenia zgonu oraz zasad pokrywania wydatków. Powołał się także na kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej, z czego wnoszę, że głównym problemem są tu pieniądze. Pismo kończyła prośba, żeby, tak jak do tej pory, lekarze mimo niedofinansowania działali w trosce o dobro rodzin zmarłych – wyjaśnia. Koroner tylko na wezwanie policji – Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że pacjent zmarł w domu o 5 rano, więc rodzina na godz. 8 stawia się w przychodni – mówi dr n. med Maciej Pawłowski, pracujący w POZ w Łodzi. – A lekarz ma w tym dniu zapisanych pacjentów do godz. 15. Jeśli stwierdzenie zgonu nie spełnia warunków ustawy, pojawia się problem. Ja się procesuję z Urzędem Miasta Łodzi z powodu takiego zgonu. Po przepychankach z koronerem sam poszedłem ten zgon stwierdzić, bo ustawa mówi, że trzeba to zrobić w ciągu 12 godzin. Rodzina chce jak najszybciej, co jest zrozumiałe, dlatego trzeba zatrudnić koronera, który pełni dyżur pod telefonem i zajmuje się stwierdzaniem zgonów. Tymczasem szuka się oszczędności. Do dr. Pawłowskiego po godz. 8 rano zgłosiła się rodzina zmarłego, żeby natychmiast stwierdził zgon, który według nich nastąpił dwie godziny wcześniej. Po sprawdzeniu dokumentacji okazało się, że ostatnie świadczenie dla tej osoby miało miejsce ponad 30 dni temu, a jej choroba nie była leczona w POZ. Lekarz za stwierdzenie zgonu wystawił rachunek na kwotę 150 zł urzędowi miasta. Urząd odmówił zapłaty. Ustawa z 1959 r., § 3. Niemożność wystawienia karty zgonu przez podmiot zobowiązany: W przypadku gdy nie ma lekarza zobowiązanego do wystawienia karty zgonu w myśl § 2, ust. 1 bądź lekarz taki zamieszkuje w odległości większej niż 4 km od miejsca, w którym znajdują się zwłoki, albo z powodu choroby lub z innych uzasadnionych przyczyn nie może dokonać oględzin zwłok w ciągu 12 godzin od chwili wezwania, kartę zgonu wystawia: lekarz, który stwierdził zgon, będąc wezwany do nieszczęśliwego wypadku lub nagłego zachorowania, lekarz lub starszy felczer albo felczer zatrudniony w przychodni bądź ośrodku zdrowia lub jego placówce terenowej (wiejski, felczerski punkt zdrowia) i sprawujący opiekę zdrowotną nad rejonem, w którym znajdują się zwłoki. – Urzędnicy twierdzą, że lekarz POZ sprawuje opiekę nad rejonem i stąd obowiązek stwierdzenia zgonu, ale to bzdura, bo rejonizacji nie ma od co najmniej 18 lat, od kiedy obowiązuje ustawa o zakładach opieki zdrowotnej – dodaje dr Pawłowski. – Lekarze rejonowi byli w czasach PRL, teraz pacjent składa deklarację do lekarza, który może przyjmować np. w innym mieście. Podobnie nie ma już rejonizacji przy udzielaniu świadczeń szpitalnych czy ambulatoryjnych. Potrzebujesz czegoś na niespokojne czasy? Chcesz zmniejszyć stres i ukoić nerwy? Pomóc może Adapto Max – suplement diety na uspokojenie, zawierający ashwagandhę, różeniec górski, pokrzywę indyjską i rdestowiec japoński. Znajdziesz go w dobrej cenie w Medonet Market. Według lekarzy rodzinnych w ramach obowiązującej ustawy nie zawsze są oni zobowiązani do stwierdzenia zgonu. Jest tam np. napisane, że nie muszą stwierdzić zgonu, jeśli mieszkają ponad 4 km od zwłok. – Ja mieszkam na obrzeżach miasta, a pracuję w śródmieściu – wyjaśnia dr Pawłowski. – Do poradni mam 7 km w linii prostej, a ulicami ponad 8. Czyli zgon w okolicy poradni, z założenia nie jest do mnie, bo nie spełniam kryteriów ustawy. Jest też problem lekarza leczącego w ostatniej chorobie, bo nie ma przepływu dokumentacji. Zgon może stwierdzić każdy lekarz, a ja nie wiem, czy pacjent, którego konsultowałem wczoraj, nie pojechał później do okulisty do Gdańska albo do dermatologa w Rzeszowie. Wtedy oni byliby zobowiązani do stwierdzenia zgonu, gdyż leczyli pacjenta w ostatniej chorobie. Kolejny problem pojawia się w przypadku pacjentów nowotworowych, bo POZ ich nie leczy. Jeśli pacjent umiera w domu w przebiegu choroby nowotworowej, powstaje pytanie, czy lekarz rodzinny leczył go w ostatniej chorobie? – Jeśli ja temu pacjentowi wypisałem receptę na lek przeciwalergiczny, niezwiązany z chorobą nowotworową, 31 dni przed śmiercią, to również nie spełniam kryteriów ustawy i nie jestem zobowiązany do stwierdzenia zgonu – argumentuje dr Pawłowski. – Aczkolwiek jeżeli dobrze znamy pacjenta, leczył się u nas przez lata, to przepisy przepisami, ale możemy coś dla niego i jego rodziny zrobić. Natomiast kiedy pacjent złożył jedynie deklarację, a nie był u nas i nikt nie wie, kto to jest i nagle przychodzi rodzina prosić o stwierdzenia zgonu, decydują przepisy. My nie leczyliśmy go w ostatniej chorobie. Czy stwierdzenie zgonu przez lekarza rodzinnego to praca? Stwierdzenie zgonu na terenie podmiejskim, gdzie pracuje dr Biesiada, zajmuje mu dobrze ponad godzinę. – Na dojazd w tę i z powrotem potrzeba około 30 minut, a na miejscu 30 do 40 minut w zależności od tego, czy znam pacjenta, czy dysponuję jakąś dokumentacją, czy nie – mówi. – A jeśli miałbym wątpliwości, czy zgon był z przyczyn naturalnych... Wtedy trzeba zadzwonić na policję, policja musi przyjechać, jest decyzja prokuratora, a ja cały czas czekam na miejscu, nawet kilka godzin. I znowu ustawa z 1959 r.: § 9. Należność za wystawienie kart zgonu: Lekarzowi, starszemu felczerowi, felczerowi, pielęgniarce lub położnej za wykonanie czynności związanych z wystawieniem karty zgonu przysługuje wynagrodzenie ryczałtowe ustalone na podstawie § 7, ust. 2 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 12 grudnia 1958 r. w sprawie uposażenia lekarzy, lekarzy dentystów oraz innych pracowników z wyższym wykształceniem zatrudnionych w zakładach społecznych służby zdrowia (Dz. U. Nr 74, poz. 376) bądź § 18 ust. 2 pkt 3 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 12 grudnia 1958 r. w sprawie uposażeń niektórych pracowników służby zdrowia (Dz. U. Nr 74, poz. 379). Osobom wymienionym w ust. 1 przysługuje ponadto zwrot rzeczywistych kosztów przejazdu, jeżeli zwłoki znajdują się w większej odległości niż 1 km od miejsca zatrudnienia bądź zamieszkania tych osób. – Za stwierdzenie i wypisanie karty zgonu zapłacić powinien starosta wskazany przez ustawę. W praktyce lekarz rodzinny nie dostaje za to wynagrodzenia – podkreśla dr Biesiada. – Robi to ze względów etycznych po pracy. Przyczyny zgonów w Polsce i na świecie [INFOGRAFIKA] Doktor Biesiada wysłał rachunek do starostwa. A ponieważ go nie uregulowano, wystąpił na drogę sądową. – Moim głównym celem jest zwrócenie uwagi na problem – podkreśla. – Jeżeli sąd przychyli się do moich racji i orzeknie, że starosta musi zapłacić, to starostwo już więcej nie zasłoni się Regionalną Izbą Obrachunkową. Skoro środki mają zostać wypłacone mnie, to równie dobrze można powołać w powiecie osobę, której zadaniem będzie stwierdzanie zgonów. Liczę, że starosta tę osobę powoła, ustali procedury i zadba o bliskich zmarłego. A lekarzom rodzinnym oszczędzi dylematów: wyjazd do zgonu czy leczenie pacjentów. Lekarze twierdzą, że podobnych przypadków zdarza się mnóstwo. Jednak mało kto ma tyle samozaparcia, żeby oddać sprawę do sądu. – Starostwa liczą na to, że lekarz zachowa się etycznie – podsumowuje dr Biesiada. – Natomiast to nie fair w stosunku do rodzin zmarłych i do lekarzy rodzinnych, którzy w tym systemie muszą się odnaleźć. Lekarz Aleksander Biesiada jest specjalistą medycyny rodzinnej, lekarzem POZ w Radziszowie i lekarzem hospicjum domowego w Krakowie. Zamy go również jako autora bloga na temat opieki paliatywnej: oraz współautora podręcznika o komunikacji lekarzy i pacjentów Dr n. med. Maciej Pawłowski jest specjalistą pediatrii, w trakcie specjalizacji z medycyny rodzinnej. Ukończył kurs z zakresu medycyny podróży uprawniający do udzielania konsultacji w tej dziedzinie. Mieszka i pracuje w Łodzi. Zachęcamy do posłuchania najnowszego odcinka podcastu RESET. Tym razem Olga Komorowska, dźwiękoterapeutka, trenerka głosu i wokalistka opowie o tym, na czym polega terapia dźwiękiem. Jakie są korzyści z "fałszowania", czym jest wibroterapia i jak przenosi się fala dźwiękowa? Dowiesz się tego, słuchając najnowszego odcinka naszego podcastu. zgon Śmierć Polska zapewni pomoc onkologiczną dzieciom z Ukrainy. Będą leczone u nas Dramat wojenny w Ukrainie nie omija również dzieci. W szpitalach zaczyna brakować leków i jedzenia, co więcej — istnieje ryzyko, że mali pacjenci onkologiczni... Adrian Dąbek "Gdybym wiedziała, jak ciężko chore będzie moje dziecko, nie zdecydowałabym się go urodzić". Lekarz z hospicjum: tak, zdarza mi się słyszeć te słowa - Jestem przekonany, że większość z tych, którzy tak głośno domagają się zakazu terminacji ciąży obarczonej ewidentną i ciężką chorobą, nigdy takiego dziecka nie... Edyta Brzozowska Kiedy "dotyk przez szybę" musi wystarczyć. Odchodzenie w samotności w dobie pandemii "Jednym z bardziej poruszających momentów pobytu naszych pacjentów jest pożegnanie z najbliższymi. Kiedy widzimy, że stan pacjenta się pogarsza, zapraszamy... Córka, po wykonaniu testów, zamieszkała w hospicjum, by być blisko umierającego ojca. "Technika nie pozwala na taką bliskość i czułość" - Budując nasze hospicjum, zaplanowaliśmy nawet pokój gościnny oraz pokoje tzw. hotelowe dla rodzin, by mogły przebywać ze swoim bliskim w hospicjum. A tu,... Medexpress Opieka paliatywna - w domu, w hospicjum. Jak wybrać rodzaj opieki? By zrozumieć, czym jest opieka paliatywna, dobrze najpierw opisać dział medycyny, z którego się wywodzi. Medycyna paliatywna, bo taka jest jej nazwa, to zarówno... Gdy noworodek umiera Darmową perinatalną opiekę paliatywną, czyli wszechstronną opiekę nad kobietą w ciąży, która urodzi dziecko w wadą letalną, a także towarzyszenie jej i... Dorota Przerwa Dzieci umierają inaczej Najważniejsze, że dziś nie boli, a mama ugotowała żeberka – chore dzieci nie wybiegają w przyszłość. Cieszą się tym, co dziś. My, dorośli powinniśmy się tego od... Dorota Przerwa Dzieci umierają inaczej Najważniejsze, że dziś nie boli, a mama ugotowała żeberka – chore dzieci nie wybiegają w przyszłość. Cieszą się tym, co dziś. My, dorośli powinniśmy się tego od... Dorota Przerwa Śmierć do przewidzenia. "Dzieci umierają znacznie częściej, niż się ludziom wydaje" Czasem wyrazem najwyższej miłości jest pozwolić dziecku umrzeć, nie przysparzając mu dodatkowego cierpienia – mówią pracownicy hospicjum dla dzieci. Jakub Grzymek Hospicjum z Sosnowca chce stworzyć centrum wsparcia za 9-10 mln zł Hospicjum Sosnowieckie im. św. Tomasza Apostoła chce stworzyć centrum wszechstronnego wsparcia potrzebujących. Ma w nim powstać ośrodek dziennego pobytu dla...
Od 3 miesięcy boli mnie w klatce piersiowej po lewej stronie. Kardiolog wykluczył choroby serca po infekcji górnych dróg oddechowych. W lipcu 2016r. miałam wypadek samochodowy, w którym ucierpiał mój kręgosłup szyjny. Miałam skręcenie i naderwanie kręgosłupa szyjnego, nosiłam kołnierz ortopedyczny. Czy te bóle w klatce piersiowej mogą mieć coś wspólnego z przebytym wypadkiem? Lekarz rodzinny kierował mnie ciągle na ekg, mimo że wyniki są dobre. Nie zlecił prześwietlenia klatki piersiowej. KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu Badanie elektrokardiograficzne Neurologia Ból w klatce piersiowej Ból klatki piersiowej Serce Układ oddechowy Kręgosłup Możliwości leczenia dzieci autystycznych Autyzm to dziecięce zaburzenie rozwojowe. Częściej występuje u chłopców niż u dziewczynek. Sprawdź, co jeszcze warto wiedzieć na temat autyzmu. Obejrzyj film i dowiedz się, jakie są możliwości leczenia dzieci autystycznych. Lek. Jerzy Bajko Neurolog, Szczecin 84 poziom zaufania Tak , należy diagnozować odcinek piersiowy kręgosłupa 0 redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Ból w klatce piersiowej przy oddychaniu u 27-latka – odpowiada Lek. Katarzyna Szymczak Drętwienie rąk po wypadku samochodowym – odpowiada Dr n. med. Maria Magdalena Wysocka-Bąkowska Jak leczyć ból kręgosłupa po wypadku samochodowym? – odpowiada Lek. Tomasz Budlewski Badanie RTG kręgosłupa po wypadku samochodowym – odpowiada Lek. Paweł Baljon Czy ósemka może powodować ból i kłucie w klatce piersiowej? – odpowiada Lek. dent. Agata Duda Czy odcinek piersiowy kręgosłupa ma wpływ na odcinek szyjny? – odpowiada Lek. Tomasz Budlewski Czy zwyrodnienie kręgosłupa może być przyczyną bóli w klatce piersiowej? – odpowiada Lek. Maja Sidor-Lenkiewicz Ból w lewej łopatce i klatce piersiowej – odpowiada Lek. Tomasz Stawski Problem z EKG po wypadku samochodowym – odpowiada Lek. Magdalena Reszczyńska Ból w klatce piersiowej i bóle kręgosłupa – odpowiada Lek. Maja Sidor-Lenkiewicz artykuły Kłucie w sercu - przyczyny bólu w klatce piersiowej Kłucie w sercu może pojawić się znienacka. W niekt Nie tylko zawał. 5 chorób, które mogą objawiać się bólem klatki piersiowej Nie tylko zawał Najczęstszą przyczyną bólu w klatc Wypadki samochodowe - zasady postępowania, pierwsza pomoc, resuscytacja Wypadki samochodowe ciągle są przyczyną śmierci lu
śmierć w wypadku samochodowym czy boli